Ty to chyba widziałeś w swoim życiu wyłącznie "dzieła" pokroju "Lejdis", "Idealny chłopak dla mojej dziewczyny" czy "Pokaż kotku co masz w środku" skoro uważasz, że Saramonowicz robi dobre filmy...
bo taka już jest reguła na filmwebie że wszystko co polskie to się krytykuje a Hollywood jest zawsze cacy....
a widać po Twoim profilu że sam sie wstydzisz pokazać co i jak oceniasz żeby ludzie ze stołków nie pospadali
Po prostu za takie scenariusze dobrze płacą. Mnie osobiście nie podobają się filmy z ostatniego trendu komediowego, są kiczowate po prostu.
I nie wiem co to ma mieć wspólnego z jakimś konfliktem polskie kino a amerykańskie kino, zwłaszcza, że ostatnie "dzieła" AS są niestety marną kalką schematu zza oceanu. Trzeba sobie jasno powiedzieć: polskie kino rozrywkowe jest stoi raczej albo wręcz cofa niż rozwija, punktem krytycznym był Kac Wawa co widać po wynikach i recenzjach - ludzie się tym syfem zmęczyli po prostu.
Widzę, że wszyscy huzia na Józia a właściwie na Andrzejka, więc pozwolę sobie być głosem rozsądku w tym sporze. Owszem trzeba przyznać, że komedie Saramonowicza nie są jakimiś dziełami są kretyńskie idiotyczne debilne et ce tera, ale bawią i to bawią przednio. Facet robiąc komedie nie bawi się w niepotrzebną komediom poprawność i gładkość. Wie, że komedia nie ma być nie wiadomo jak mądra czy wysublimowana. Komedia może być nawet głupia byle była zabawna. Ponad to podoba mi się jego podejście do komedii twierdzi, iż plan komedii to obóz pracy a nie wczasy. Żeby scena wyglądała zabawnie trzeba się solidnie narobić. Dopiero wtedy widać efekt. Ile to razy przy okazji komedii romantycznych słyszymy od aktorów jak to się fantastycznie bawili? Problem w tym, że nie bawili się widzowie u Saramonowicza jest dokładnie odwrotnie aktorzy pracują jak woły, ale widz śmieje się jak nigdy. I to się sprawdza.
Pracować to powinni nie tylko przy komediach, ale w ogóle na planie - za to im się zazwyczaj płaci. Dlatego też nie mam żalu do samego AS, że bierze takie fuszki. Ludziom się wydaje, że scenarzysta, operator czy montażysta to "oo światek filmowy, duży hajs" a prawda taka, że jest kilku ludzi na świeczniku, kilku zatrudnionych na stałe w tv, a reszta to niestety wyrobnicy wiodący niemal cygański żywot i biorących co się da żeby mieć po prostu na życie, na rodzinę.
Tak to prawda. To nie jest tak, że wszyscy w tej branży dostają po 10 000 za dzień zdjęciowy. Tyle dostaje się raczej za bzdety w typie Barw Szczęścia. Dlatego krew mnie zalewa, gdy słyszę jak opłacany jest w Polsce występ w wartościowym kinie a wiem, o czym mówię. Dlatego też aktorzy częściej występują w filmach głupich a lepiej się sprzedających się niż wartościowych, ale nieopłacalnych. Po prostu lepiej na tym wychodzą finansowo. I moim zdaniem tu leży pies pogrzebany. Gdyby tylko więcej inwestować w kino nieco trudniejsze aktorom zaczęłoby się w końcu opłacać w nich występować. Tym samym Polskie kino zyskałoby na wartości(Poza kilkoma wyjątkami jest słabo) a aktorzy nawet młodzi wyrobiliby warsztat. A młodych aktorów mamy również dobrych. Nie rozpatrujmy błagam takich zdolnych ludzi jak M. Boczarska czy M Dorociński, którego bardzo cenię przez pryzmat takich osób jak Cichopek czy Mroczek, bo to nie aktorzy. Nie należy ich, zatem wkładać do jednego wora z napisem "Młody aktor = gwiazdka z Castingu”, bo to wręcz oszczerstwo wobec nich. I jeszcze jedna sprawa tak na koniec nie przekreślajmy młodych aktorów przez chałtury, w których grają dla zarobku, bo występ we wspomnianych już "Barwach Szczęścia" to nie aktorstwo to etat. A z tym, że zawsze aktorzy powinni pracować też się zgadzam. Nasze kino lepiej by wyglądało.
Sądzę, że problem jest bardziej złożony i niestety tym, którym się powinno oberwać to producentom. Niestety, w Polsce cały ten system jest bardzo kulawy i wręcz wypaczony: duże produkcje to duże ryzyko. W związku z tym producenci asekurancko podchodzą do tematu, biorąc tych samych aktorów, którzy się sprawdzili, te same schematy itd. Nikt nie chce zaryzykować np tym, że wesprze młodych twórców, zarówno zza jak i przed kamerą, a tym bardziej odważnym pomysłem.
Stąd też fabuła w Polsce dzieli się na mainstream albo kino niezależne, bo pośrodku nie ma prawie. Problem dla twórców jest taki, że z kina niezależnego wyżyć się nie da, a wymaga czasu i też środków materialnych, finansowych. Smutne, ale prawdziwe.
Po raz kolejny się zgadzam. Dobre, ale odważne(Trudne) kino nie opłaca się w Polsce, więc tak ambitne filmy jak "Joanna" czy "KI" spychane są w okowy kina niezależnego. Druga z wymienionych przeze mnie produkcji została w tym roku najlepszym filmem niezależnym właśnie to o czymś świadczy. O czym? A no mianowicie o tym, że masz racje. Producenci nie lubią ryzykować dużych pieniędzy wyłożonych na film, więc wolą inwestować w chodliwe a głupie i powtarzalne wypełniacze multipleksów niż w wartościowsze, mimo iż trudniejsze w odbiorze dobre kino. I to jest kolejna kwestia, w której znajdujemy płaszczyznę porozumienia. Jak to dobrze prowadzić polemikę z intelektualistą. A swoją drogą ktoś bardzo mądry powiedział kiedyś, że kino niezależne nazywamy niezależnym właśnie, dlatego że nikomu na nim nie zależy i to prawda.