Ileż to całonocnych wesel przeżyliście już w waszym życiu? Coś mi się wydaje, że dla dużej liczby zwykłych ludzi takie wytrwanie (trochę zapitej) nocy - bez zaśnięcia - jest rzeczą trudną. I film "Testosteron" jest takim właśnie całonocnym weselem (w znacznej mierze jedność miejsca - efekt teatralnej proweniencji scenariusza!). Nie każdy widz będzie się dobrze bawił przez te niemal pełne dwie godziny.
Aktorzy są bezbłędni, niektóre flashbacki są urocze i zabawne (historyjka z Karolakiem jako nawróconym na chrześcijaństwo rockmanem - pomiędzy 1H02MIN a 1H12MIN czasu trwania - to wręcz małe arcydziełko)... lecz całość pozostaje nierówna, przegadana i w pewnych partiach nużąca. Szkoda, że reżyser zawczasu nie skrócił...